Dzis juz niestety ostatni dzien w Maroku. Spedzilismy go na kupowaniu pamiatek w souqach, spacerowaniu po tych czesciach mediny, w ktorych jeszcze nie bylismy lub nie smialismy sie zapuszczac na poczatku i podjadaniu pysznosci na placu(po pysznej zupce harirze, grilowanych baklazanach, oliwekach z chili i pysznej mietowce zmienilam zdanie na temat placowego jedzenia)
Czas szybko uplynal i juz żałujemy ze trzeba wracac. Nie udalo nam sie zobaczyc Sahary, ale moze innym razem, moze w innym kraju. Podsumowujac Maroko bardzo nam sie podobalo. 3 godz lotu z Londynu, a calkiem inny swiat. Co prawda zbyt dlugi pobyt w Marakeszu moze zmęczyć halasem, iloscia ludzi i aut, wiec dobrze jest uciec z miasta choc na trochę. Ludzie w Maroku - biedni, zyjacy glownie z pracy swoich rąk, dlatego nawet wtedy kiedy juz zmęczeni jestesmy namolnością sprzedawcow i przewodnikow musimy pamietac, ze jest to ich glowne zrodlo dochodu, ktory zazwyczaj jest mimo tego niewielki.
My sami bylismy zaskoczeni niskimi cenami. Wliczajac łącznie wydatki na hotel, benzynę, jedzenie, bilety wstepu i pamiatki wydalismy €250. Nalezy pamietac ze Marokanskie dirhamy sa niewymienialne poza granicami tego kraju i nawet w strefie wolnoclowej na lotnisku w Marakeszu nie sa uznawane jako srodek platniczy, wiec mozna wymienic je w kantorze na lotnisku na europejskie waluty.