Dzisiaj miala byc przyjemna wycieczka na wodospady. Zaczelismy spokojnie po sniadanku, podobno latwa trasa, dwugodzinna. Jedziemy sobie, podziwiamy widoki, po chwili zdajemy sobie sprawe, ze dwie godziny dawno juz minely. Oczywiscie jak w calym Maroku z oznaczeniami jest kiepsko, wiec pewnie przegapilismy zjazd. Zatrzymujemy sie przy jakims sklepie zeby zapytac o droge i pan wskazuje odpowiedni zjazd po czym wykonuje kilka zawijasow w powietrzu i mowi ze tak wiedzie droga. OK jedziemy, i jedziemy, i jedziemy. Pniemy sie coraz wyzej i wyzej, a droga robi sie coraz węższa i węższa. Nie mijamy zadnych aut, zadnych osad ludzkich, nikogo! Wkoncu droga jest szerokosci jednego auta, od strony kierowcy skalna sciana, od strony pasazera-MOJEJ- przepasc. Jestem przerazona!!Poza tym konczy nam sie benzyna, bo przecież mialo to byc blisko!!!W myslach juz sie modle, zeby starczylo nam chociaz na dojechanie do jakiejs cywilizacji. Telefony nam nie dzialaja, a wodospadow jak nie bylo tak nie ma. Jestem tak przerażona, ze nawet nie robię zdjęć, a Marek za to bawi sie setnie. Uwielbia takie drogi!!! Wskazowka benzyny niepokojąco opada w dol....az wreszcie jest jakies miasteczko. Czuje ulge. zatrzymujemy sie Marek próbuje pytac o stacje benzynowa, ale tu tylko mozna sie dogadac po francusku-po raz kolejny obiecuje sobie ze musze nauczyc sie jeszcze jakiegos jezyka. Próbuje petrol, gas, gazolina,no i wreszcie zalapali i prowadza go gdzies w jakies uliczki. Marek wraca po chwili i mowi ze jest tam jakis warsztat i ze maja benzyne. Jedziemy. Cos tłumaczą, chyba nie maja. Jeden z kolesi pakuje sie do auta i pokazuje nam gdzie jechac, bo tam juz na pewno maja. Jedziemy. Z drugiego warsztatu wylania sie ktos z plastikowym pojemnikiem i czyms co pachnie jak paliwo, wiec chyba to paliwo. Odpalamy, dziala. W ramach podziękowania chcemy zaplacic kolesiowi, ktory nam pomógł i tu po raz pierwszy spotykamy sie z odmowa. Tu widocznie w gorach z dala od cywilizacji bezinteresowna pomoc jeszcze istnieje. Wdzieczni ruszamy dalej w nieznane, bo dalej nie wiemy gdzie jestesmy i dokad prowadzi ta droga. Po dodatkowych 2 godz jazdy docieramy na miejsce, a ja oddycham z ulga. Odnajdujemy szybko szlak na wodospady. Idac znow mijamy malpy. Tym razem sa one bardziej odwazne i podchodza blizej, widocznie widok czlowieka nie jest im obcy. Po chwili wylaniaja sie wodospady..................jest to cos cudownego. Jesli ktos mysli ze raju nie ma na ziemi, to sie myli. Jest tak pieknie,ze az lezka kreci sie w oku, od zachwytu. Wodospady maja 100 metrow wysokosci i rozbijaja sie w dole o bloki skalne, co sprawia ze wszedzie wirują krople deszczu. A jakby tego bylo malo nad wodospadem unosi sie cudna tecza. Warto bylo zyskac kilka siwych wlosow zeby to zobaczyc. Niestety zdjecia nawet w polowie nie oddaja tego widoku.