Po torturach w łaźni tureckiej, przytapianiu sie w morzu i obżeraniu czas bylo ruszyc dalej. Wybralismy sie najpierw do Alany'ii. To typowo turystyczne miasteczko, pelne straganow i namolnych sprzedawcow. Nad miastem góruje zamek. Widok z zamku na morze i okolice zapiera dech. O godz 1, kiedy jestesmy na samym szczycie zamku, nagle wszystko zamiera, milknie i z pobliskich meczetów zaczynają sie nawolywania do modlitwy. Głos muezzina odbija sie od gór, a efekt jest niesamowity i troche przerażający, jakby co najmniej nawoływał do świętej wojny przeciwko turystom czyli nam. Zaopatrzeni w niezbędne zakupy ( zegarki, szale, 3 torby, fajki wodne) u nie dających sie ignorowac sprzedawcow, zmywamy sie do hotelu.