Wyjechalismy o 4 rano i przywital nas najpiekniejszy widok jakiego do tej pory doświadczyłam. Juz nie noc, ale jeszcze nie dzien. Z jednej strony wschodzące słońce, a z drugiej nad Górami Taurus wciąż jeszcze górujący w pełni księżyc. Droga pięła sie coraz wyzej i byla coraz dziksza, a w radiu tylko turecka muzyka, która przypomina raczej nawoływania do modlitwy niz dyskotekowe przeboje. Po drodze mijaliśmy tylko przeladowane ciężarówki, ktore powoli sunęły pod górę. Po kilkugodzinnej jezdzie w oddali zauwazylismy bielejące skaly Pamukkale.
Miasto- nekropolia, gorace źródła i basen Kleopatry ( poza tym ze myślałam ze dokonam w nim swojego żywota, najpiękniejszy basen jaki do tej pory widziałam, a o malo nie dokonalam zywota, bo z pływaniem u mnie nie najlepiej).
Udalo nam sie tez dokonac bezcennego zakupu od miejscowego tureckiego poszukiwacza skarbow. 3 monety i figurka niewątpliwie z czasow starożytnych, wykopane przez wspomnianego na terenie nekropolii. Troche strach- w koncu to dobra kultury tureckiej, ale cena taka ze nie mozna odmowic, zwlaszcza, ze wspomniany Turek nie chce sie odczepic. Bogadsi i uradowani spotykamy tutejszego przewodnika wycieczek, ktory to oświeca nas skąd te skarby pochodzą. Otóż z przydomowej kuźni naszego poszukiwacza skarbow i takich bezcennych monet wyrabia pewnie setki dziennie. Jednak sie nie wzbogacimy.